Podróże i jedzenie – to fundamentalne składniki światowego fenomenu, za jaki wypada uznać turystykę kulinarną.
Ten szczególny typ podróżowania, którego celem – obok zwiedzania i poznawania kultury danego państwa – jest zgłębianie tajników miejscowej kuchni, ma już ugruntowaną pozycję za granicą. Również w Polsce zdobywa coraz większą popularność, czego dowodem wzrost turystycznych atrakcji związanych z jedzeniem w poszczególnych regionach kraju.

W planie podróży turysty-smakosza znajdą się przede wszystkim szlaki kulinarne, oferujące degustacje miejscowych specjałów czy wizyty w punktach produkcji regionalnych wyrobów. Europejskim przodownikiem w tym zakresie jest Francja, słynąca m.in. ze szlaku winnego, Szlaku Pstrąga i Smażonego Karpia, Szlaku Sera i Czekolady (podobne trasy funkcjonują także w Austrii i na Węgrzech). Turystyka kulinarna obejmuje ponadto całą gamę festiwali związanych z regionalnym jedzeniem, targów żywności, a nawet muzeów. Począwszy od Festiwalu Gęsiej Wątróbki, poprzez Festyn Moreli, na Muzeum Trufli kończąc – perspektywy zagranicznych wojaży kulinarnych są więcej niż imponujące.
W Europie turystyka kulinarna stała się swego rodzaju modą, a roczne dochody biur podróży oferujących podobne wyjazdy sięgają milionów. W Polsce wiedza na temat eskapad „z jedzeniem w tle” nie jest równie powszechna, choć rokrocznie przybywa regionalnych atrakcji w tym zakresie. Małopolska wabi turystów szlakiem oscypkowym, Żywiec i Tychy udostępniają zwiedzającym słynne browary, a w największych polskich miastach odbywają się cykliczne festiwale smaku. Stale wzrasta też liczba programów podróżniczo-kulinarnych – produkowanych w kraju bądź emitowanych na

licencji zagranicznej.
Przyczyny spektakularnego sukcesu „turystyki żywności i wina” – bo tak wymiennie określa się wyjazdy gastronomiczne – można w oczywisty sposób powiązać z przewodnim, tj. poznawczym charakterem podróży jako takiej. Lokalne menu nierozerwalnie łączy się bowiem z historią i kulturą danego kraju, słowem: ze specyficzną egzotyką, której łaknący świata turysta zlekceważyć nie może. A że (jak wieść gminna głosi) nic nie wiąże ludzi bardziej od wspólnego biesiadowania – korzyść z kulinarnych podróży wielka. Tym bardziej, gdy ponadgraniczna.